Przejdź do treści

Michał Główczyński

Miłość do gór jest ponadpokoleniowa. Chęć odkrywania, przeżywania, doświadczania życia takim jakim jest i chwytania go pełną piersią drzemie w każdym z nas. Wystarczy, że spotkamy na swojej drodze kogoś, kto ten sen przekuje w marzenia i pokaże nam ścieżkę do ich realizacji.

Miałem 5 lat kiedy pierwszy raz pojechałem z tatą w góry. To był początek drogi, którą kroczę do dziś. Mówią, że żadna droga nie będzie dobra jeżeli nie wiemy dokąd zmierzamy. Od tego czasu kiedy pierwszy raz wyjechałem z ojcem w góry minęło prawie 40 lat. Wtedy to on pokazał mi „Drogę na Szczyt”. Dziś, po niezliczonych kilometrach wędrówek, to ja mam zaszczyt i przyjemność wyrywać młodzież ze snu w kuźni marzeń jaką jest program „W Drodze na Szczyt”.

Można by rzec metaforycznie, że zamknęło się koło pokoleniowe i tak jak kiedyś pasja mojego ojca pozwoliła mi inaczej spojrzeć na świat, tak teraz moje ideały, wartości i pasje porywają do działania kolejne pokolenia młodzieży odbijając się echem wspomnień z przeszłości.

Pracując z młodzieżą podejmujemy się bardzo odpowiedzialnego zadania przekazywania pewnych wzorców. Aby być wiarygodnym, a przede wszystkim słuchanym, zawsze należy być autentycznym w tym co się robi. To dzięki swoim wcześniejszym doświadczeniom i przekazanej mi przez ojca miłości do gór, mogę w swych działaniach znaleźć tylu wspaniałych odbiorców.

… Każda nawet największa podróż zaczyna się od postawienia pierwszego małego kroku. Idea programu „W Drodze na Szczyt”, choć drzemała w moim sercu od najmłodszych lat, wybrzmiała w pełnej odsłonie dopiero po zrozumieniu i docenieniu tych wszystkich wartości, które przez lata  przekazał mi tata.

Każda rozmowa, każdy wspólny spacer, każda ścieżka, którą kroczyliśmy i każdy zdobyty razem szczyt kształtowały mnie powoli i niepostrzeżenie. Można to porównać do rzeźbiarza ciosającego blok granitu. Owa skała nie wie z początku czym się stanie i jaka będzie jej końcowa forma. Rzeźbiarz natomiast od samego początku doskonale wie jaki kształt chce nadać, jakie idee chce wyrazić w swoim dziele.

Raz zaszczepiona idea w umyśle człowieka będzie się rozwijać, ewoluować, zaskakiwać, aż przyniesie efekty w postaci działań. Moja idea była prosta – chciałem przenieść działania wychowawcze poza utarte ramy, poza mury szkoły. Nie chciałem by mnie i uczniów dzieliła ławka, czy biurko, a raczej byśmy mogli wspólnie patrzeć w jednym kierunku, ucząc się, nabierając doświadczeń, spoglądając za horyzont własnych możliwości. Nauka przez doświadczanie zawsze była bowiem najwyższą formą nauk, budowała relacje, zacieśniała więzi. Oparta na autentyczności zyskiwała podziw i szacunek. Była czymś w rodzaju mentoringu i coachingu, a nie suchego przekazywania wiedzy w relacji nauczyciel – ławka – uczeń. Obcowanie z naturą, wysiłek fizyczny, wartości estetyczne i doświadczanie autentycznej przygody, wszystko to sprawiało, że oddziaływanie takie można by podsumować prostymi słowami: Sport uczy jak wygrywać, sport uczy jak przegrywać, sport uczy jak żyć. To te wartości i taki sposób budowania relacji i przekazywania wiedzy wykuł we mnie mój tata.

Program „W Drodze na Szczyt” został utkany z marzeń, a marzenia nie mają granic. Mówiąc o realizacji marzeń warto wspomnieć o ich nieprzewidywalności. Mam na imię Michał, jestem osobą, która zainicjowała wszystkie te wydarzenia. Los uśmiechnął się do mnie, gdy przez te wszystkie lata kroczyłem swoją ścieżką na szczyt. W pewnym momencie skrzyżował moje drogi z Panią psycholog, która współpracowała ze mną w projekcie. Nigdy nie przewidzimy tego, co nas czeka po drodze na szczyt. Obecnie Pani psycholog o której mowa – Paulina jest moją żoną, i tak samo jak ja realizuje idee programu pracując razem z młodzieżą. Uśmiecham się do siebie i myślę, że stanąłem na Evereście swoich marzeń. Dziś wraz z grupą przyjaciół rozwijamy Fundację „W Drodze na Szczyt” by móc realizować ideę programu w jeszcze szerszym zakresie. Planujemy bowiem rozpowszechnić naszą metodę pracy tak by sięgnęła jak największej ilości dzieciaków. Jesteśmy bowiem zdania, że ponadczasowe wartości zawsze będą warte przekazywania ich dalej…